Młodzieżowi kontestatorzy
Dodano: 27 listopada 2021 przez Anna WileczekMłodzieżowi kontestatorzy*
O roli hip-hopu w życiu współczesnych nastolatków rozmawiają
Przemysław Kaca i Anna Wileczek
Przemysław Kaca (społecznik, twórca projektu: „Hip-hop Druga Szansa” i Fundacji „Latorośl”)
Hip-hop, pomimo tego że przez gros dorosłych postrzegany jest w ciemnych barwach, dla wielu młodych osób staje się pasją i sposobem na życie. To nie tylko współczesny trend czy moda, to przede wszystkim ideologia, będąca stylem życia dla wielu ludzi i ich najbliższych. Jak obserwatorka języka i kultury młodzieżowej postrzega hip-hop? I czy z tej perspektywy można w subkulturze hip-hopu wskazać pozytywne wartości?
Anna Wileczek (profesor UJK w Kielcach, językoznawczyni, badaczka dyskursu młodzieżowego, założycielka Obserwatorium Języka i Kultury Młodzieży).
Większa część młodych ludzi przechodzi przez okres fascynacji hip-hopem. Właśnie ta muzyka i towarzysząca jej subkulturowość jest najpopularniejsza wśród młodzieży. Wydaje się to dość stałym trendem, który dotyka zarówno pokolenia Z, jak i późniejsze „kohorty” utożsamiane z bardzo młodymi ludźmi wychowanymi ze smartfonem w ręku (iGen). Dzieje się tak, ponieważ dość powszechna i rozpoznawana głównie przez muzykę, język czy taniec subkulturowość hip-hopu zapewnia dość bezpieczną przestrzeń do przeżywania buntu towarzyszącego okresowi adolescencji. Ten – jak wiadomo – jest realizowany przez różne gry z normami społeczno-obyczajowymi, kulturowymi czy nawet „kostycznym”, oficjalnym językiem ogólnym. Nasze (językoznawczo-kulturowe) badania pokazują, że na przykład słowotwórstwo w komunikacji współczesnej młodzieży czerpie z hip-hopu pełnymi garściami, a wszyscy bez pardonu wykorzystują angielszczyznę. Eluwiny, chillwagony, kraszerzy, propsowanie, dissowanie – to tylko niektóre przykłady. Wizualną identyfikację zapewniają m.in. full capy, luźne spodnie, obszerne bluzy z tagami o dużych literach czy graffiti. Fascynacja muzyką, slangiem, rekwizytami daje już jakąś namiastkę subkulturowości. Poza tym ten typ identyfikacji stwarza możliwość bezpiecznego zakotwiczenia we wspólnocie rówieśniczej. Dzieje się tak, ponieważ ze względu na powszechną rozpoznawalność rapu, może to tylko naruszyć – co najwyżej – normy z zakresu tolerancji i nie odbiega aż tak daleko od kultury głównego nurtu, zwłaszcza, że w jej ramach mieszają się współcześnie różne style. Współczesny młody człowiek, który funkcjonuje w wielu rolach społeczno-kulturowych, znacznie bardziej ceni sobie prawo do wyboru, indywidualność i wrażenie autentyczności, niż zamknięcie w obrysie jednej ideologii. Wydaje mi się, że hip-hop jest wprawdzie antysystemowy, ale jest także na tyle „elastyczny”, że owa autentyczność i szczerość może być zarówno głosem przekazu dla sfrustrowanych i zniechęconych do mainstreamu, jak i artystyczną pozą tych, słuchających przesadnie głośno ulubionych kawałków z wypasionych iPhone’ów na ulicach i w samochodach pożyczonych od rodziców, którymi dojeżdżają do dobrych szkół. I jedna, i druga strona pokłócą się o „prawdziwość” oraz „prawdę”, ale i tak każdy chce mieć prawdę swoją, emocjonalną, przeżytą! W świecie, w którym wszystko i wszyscy zawodzą, jedyną pewna rzeczą jest afekt, przeżycie, mocne doświadczenie świata i opowieść o tym. Bycie indywidualnym, odrębnym, posiadanie alternatywy – to już coś. Hip-hop stwarza taką możliwość…
P.K.
Zdaję sobie sprawę, że hip-hop nie rozwiąże problemów, w których tkwi społeczeństwo od „zarania dziejów”. Mówiąc językiem tej kultury, młody nie znaczy głuchy. Hip-hop dla wielu osób staje się głosem buntu i protestu przeciwko stereotypom, materializmowi oraz zastanej rzeczywistości, która często jest brutalna dla wchodzącego w dorosłość człowieka. Jednocześnie jest apelem do społeczeństwa o respektowanie innych ludzi, w tym praw dziecka oraz o reagowanie na przemoc wobec nich. Czy hip-hop można traktować jako narzędzie mogące wykreować nową tożsamość człowieka?
A.W.
Współczesny hip-hop jako głos buntu, protest przeciwko stereotypom i rzeczywistości – to też pewien stereotyp poznawczy, który – jak już mówiłam – daje możliwość w miarę bezpiecznej, nastoletniej kontestacji. Wybierane jest wówczas z tej subkultury to, co można pragmatycznie wykorzystać. Możemy pewnie mówić o terapeutycznej funkcji rapu, tak jak mówi się o terapeutycznej czy edukacyjnej roli literatury. Jeśli jednak chcemy traktować hip-hop jako rezerwuar przesłań edukacyjnych i narzędzie perswazji, to mam wątpliwości, czy o taki rap chodzi nastolatkom. Z drugiej strony istnieje przestrzeń hip-hopowej „perwersji”, coś na kształt wulgarnego, bo dosłownego naturalizmu, który ma z natury szokować, bo jest pato- (np. patotrap). I trudno tu oddzielić krzyk duszy od artystycznej pozy. Z kolei dyskusja nad przypadkiem Maty poszerza zakres oddziaływania hip-hopu jako głosu uciśnionych z betonowych osiedli, skrzywdzonych przez los, zbuntowanych na nieszczęśliwych „bananowych” chłopców (bo kobiet rap w dalszym ciągu nie lubi, choć fenomen Young Leosi to swoisty przykład zmiany genderowej). Z kolei przypadek komercjalizacji Chillwagonu oraz działalność hip-hopowych „influenserów” ujawnia inne – nieco konsumpcyjne i merkantylne oblicze współczesnego hip-hopu.
Oczywiście jest wiele przykładów na wykorzystywanie hip-hopu jako narzędzia perswazji społeczno-edukacyjnej. Na przykład: Pezet rymował o slangu, Łona rozważał o poprawności językowej, Full Power Spirit nawiązywał do ewangelicznych motywów „walki miłością”, a Sokół wspólnie z Hadesem i Sampler Orchestrą interpretowali poezję Różewicza. Wydaje się jednak, że wiara w hip-hop jako cudowny środek na przemianę człowieka jest nieco przesadzona, podobnie jak sposób na wykreowanie zupełnie nowej tożsamości. Współcześni młodzi ludzie nie „kreują” tożsamości, ale ją „zbierają” z wielu przeżyć i aktywności. Z tych cegiełek tworzy się świadomość siebie i swojego systemu wartości. To żmudny proces, w którym ma znaczenie i dom rodzinny, i rówieśnicy, i szkoła, i wreszcie to, czego się słucha, i co się czyta w tzw. czasie wolnym.
Duża grupa nastolatków słucha hip-hopu, bo jest modny, bo słuchają i mówią o nim rówieśnicy, bo wreszcie jest to sposób na rozwijanie swoich zainteresowań. Hip-hop to nie tylko songi o wolności i buncie, ale też hobby i sposób na spędzenie wolnego czasu.
P.K.
Hip-hop bywa szufladkowany i marginalizowany ze względu na nieustanne pozostawanie jego przedstawicieli w walce z władzą (sposób traktowania obywateli, wzbogacanie się), z pedagogami (sztywne narzucanie autorytetów i priorytetów), ze społeczeństwem (generalizowanie i bezpodstawne osądzanie), a także z codziennymi problemami społecznymi. Walka z wiatrakami?
A.W.
„Prawda życia”, w imię której walczy hip-hop i której hołdują adolescenci to wspólna idea. Badani przez moją magistrantkę, panią Martę Głowacką, młodsi nastolatkowie wskazywali, że cenią utwory hip-hopu przede wszystkim za to, że komentują otaczającą człowieka rzeczywistość (36%), że ich przekaz jest autentyczny (29%), że dotykają one ważnych spraw życiowych (19%), oraz wyrażają lęki, niepokoje młodego pokolenia (12%). Dla większości badanych nastolatków hip-hop eksponuje zatem rzeczywistość społeczną i kulturową tak, jak ona wygląda naprawdę. Istotny jest przekaz bez upiększania i przemilczeń. Poruszane są ważne dla młodych tematy, a język opisu jest wystarczająco ekspresywny, aby „ukazać całą niesprawiedliwość współczesnego świata” i „niczego nie ukrywać”. Dodatkowo utożsamienie się z manifestowanymi w tekstach przykładami frustracji, poczuciem niezrozumienia przez innych, jest także powodem popularności utworów hip-hopowych.
Nie sądzę też, aby codzienne puszczanie rapu w publicznym radiu zachwyciło młodych ludzi. Jego siła tkwi właśnie w osobności i paradoksalnie – w marginalizacji. Pozwala „wykluczonym” lub „samowykluczonym”(a niemal każdy młody człowiek to przeżywa) na identyfikację. Ta muzyka niesie też – zdaniem niektórych – radość i substytut nadziei. „Dzięki tej muzyce łatwiej mogę poradzić sobie z rozwiązywaniem codziennych problemów” – pisał w ankiecie jeden z nastolatków, zaś inny dodawał: „ta muzyka przedstawia moje problemy, dzięki temu jest mi po prostu łatwiej”.
P.K.
Dzięki konstruktywnej pasji, osoba jest stawiana na wysokiej pozycji w grupie rówieśniczej. Wzrasta również samoocena młodego człowieka, którego codzienne funkcjonowanie rozgrywa się na lokalnym podwórku przesiąkniętym zawiścią, nienawiścią i przedmiotowym traktowaniem drugiego człowieka. Wszystko to, połączone z brakiem życzliwości, buduje w młodym pokoleniu napięcie. Czy takie napięcie może zostać rozładowane za pomocą hip-hopu?W tym wypadku użytkownik subkultury staje się jej kreatorem, twórcą, który ma wpływ na „rząd dusz”. Poczucie sprawstwa, aktywności, kreacji rzeczywiście podnosi samoocenę, ale nie zastąpi dobrych relacji rówieśniczych czy kompetencji społecznych. Kompensacyjna funkcja każdej muzyki bynajmniej nie zmieni tęsknoty za normalnością, bliskością, zrozumieniem czy wspólnotą. To są wartości, które składają się na poczucie szczęścia i spełnienia. I o ile przywiązanie młodych do hip-hopu i pozytywna waloryzacja treści proponowanych przez tę subkulturę są bezsporne, o tyle badania potwierdzają, że jednak to relacje niezapośredniczone, zbudowane na szczerości, przyjaźni, oddaniu, rodzinie pozostają absolutnym priorytetem.
P.K.
Współcześnie dostrzegam ogromną presję, przed którą postawieni są młodzi ludzie. Życie online, media społecznościowe, blogi osobiste, centra handlowe, znaczki na ubraniach i obuwiach, elektronika… Czy rywalizacja rówieśnicza przybiera na sile? Do czego doprowadzać może narastająca presja w życiu młodzieży?
A.W.
Żyjemy w świecie, który zmusza każdego do aktywności na wielu polach i z maksymalnym zaangażowaniem. To nie my generujemy swoje potrzeby, ale otaczająca nas rzeczywistość, kusząc kolejnymi doskonałymi i najnowszymi ofertami, modelami, wynalazkami, markami. Kult nowości, permanentnej zmiany, bycia „na czasie” od zawsze wyznaczał rytm życia, ale współcześnie przybrał na sile. Ja nie demonizowałabym tego konsumpcyjnego podziału wśród młodych na tych, co są „markowi” i tzw. „nołnejmów”, bo ten ostatni trend ma także wielu zwolenników. Równie modna i starannie kreowana przez młodych jest postawa „mieć”, co „być”. Groźniejsze jest to, co dzieje się z relacjami. Nie tylko młodzi ludzie, ale także my dorośli żyjemy w permanentnym komunikacyjnym połączeniu i podłączeniu, w strachu, że nas coś ominie, a jednocześnie w jakieś „autystyczności” cyfrowej i narcystycznej zarazem, oddzieleni słuchawkami i ekranem od świata. Staramy się wszystko zmierzyć, opunktować, ułożyć w tabelkach, odpowiednio zwaloryzować! Żyjemy pod jednym dachem, a jakby osobno, na swoich stronach i kontach. Nie umiemy ze sobą rozmawiać. Strzępy komunikatów typu „co u cb?” to namiastki kontaktów, które uzewnętrzniają resztki powinności. Kiedyś, gdy te więzi były głębsze, gdy czuło się namacalnie obecność osoby, jej ciepło i bliskość, łatwiej można było znieść i rywalizację, i presję. Te przecież nie są niczym nadzwyczajnym. Należą do tkanki życia społecznego.
Mówimy, że pokolenie współczesnych młodych, to pokolenie słabe, bez empatii, bez wrażliwości, bez umiejętności współdziałania. Tymczasem pozbawiliśmy je możliwości uwewnętrznienia tych wartości, nie dajemy młodym na to szansy, bo jesteśmy tylko obecni (czytaj dostępni) lub trochę obecni, a nie współobecni. Zapadamy się w siebie. Nie celebrujemy wspólnie zwycięstw, nie opłakujemy porażek, nie dotykamy, nie patrzymy w oczy, nie śmiejemy się, nie bierzemy odpowiedzialności za wyrządzone zło, nie wyrażamy wdzięczności, nie analizujemy wypowiadanych słów. Tacy ludzie sprowadzeni do hologramu nie mogą w pojedynkę udźwignąć ciężaru życia.
P.K.
Niepokoi mnie narastające zjawisko depresji wśród młodzieży. Co możemy w tym zakresie robić?
A.W.
Depresja młodzieży to zjawisko bardzo niepokojące, choć równie stare, co romantyczny „ból istnienia”. Towarzyszy wkraczaniu w dorosłość, przemianom psychofizycznym, identyfikacjom tożsamościowym i dojrzewaniu mentalnemu. Niektórzy przedstawiciele neuronauki tę skłonność wiążą także z wielkimi zmianami neuronalnymi w organizmie młodego, dojrzewającego człowieka. Nastolatkowie mówią wprawdzie, że dorośli ich nie rozumieją, ale starają się sprostać oczekiwaniom rodziców, rodziny, nauczycieli, rówieśników, bo to zapewnia im komfort. A jeśli to tylko poza i życie wbrew sobie, to przychodzą wcześniej czy później zachowania autodestrukcyjne czy poszukiwanie rzadkich chwil dobrego samopoczucia (gaming, alkohol, narkotyki, seks) ewentualnie „emigracja” do swojego zamkniętego, wirtualnego świata. Abstrahując od typowej w tym wieku tendencji do eksperymentowania i przekraczania granic, można powiedzieć, że młodzieży brakuje jednak tego współczesnego axis mundi (‘środek, oś świata’), który zapewniłby powrót z bezdroży do jądra stałych wartości. Brakuje autorytetów, bo sami je zdetronizowaliśmy, brakuje wzorów, bo sami chcemy być ciągle młodzieńczy, ekstremalni i szaleni. Brakuje wspólnoty, bo sami ją zniszczyliśmy w ramach apoteozy indywidualnych sukcesów i partykularnych interesów czy stereotypów i uprzedzeń. Mozolne budowanie relacji, więzi, otwartości, sztuka uważności, w tym pokora słuchania innych, wartość rozmowy mogą mieć o wiele większą moc niż nam się wydaje. Zapomnijmy o złudnym spokoju, bo nasze dzieci siedzą w domu, przed komputerem i nic im złego nie grozi. Świat zewnętrzny jest o wiele mniej groźny niż ten „szkatułkowy” –alternatywny, ekranowy. Otwórzmy się na siebie, bądźmy autentyczni „tu i teraz”, nie zaś nieustająco zapośredniczeni!
P.K.
Jaki przekaz powinien zawierać hip-hop, aby był wartościowy? Czy działania edukacyjno-profilaktyczne w stylu Hip-hop Druga Szansa są dobrym kierunkiem? O jakie działania warto by tę akcję rozszerzyć?
A. W.
Zanim odpowiem na to pytanie, wrócę jeszcze na chwilę do autentyczności i szczerości, która dla hip-hopu wydaje się jedną z istotnych elementów aksjologicznej identyfikacji Jak wynika z badań młodych ludzi, którzy interesują się hip-hopem, najważniejsze są takie wartości jak: wolność, rodzina, miłość, prawo do bycia sobą. Pani Marta Gajewska szczegółowo opisała to we wspomnianej wyżej pracy. Subkultura hip-hopu nawiązuje więc do tych wartości, na której szczycie stoi rozmaicie pojęta wolność. Najczęściej sprowadza się ona do prawa decydowania o sobie, do swobody decyzji i wyboru, wolności od nacisków systemu, ograniczających norm i kostiumów fałszywej etykiety, lizusostwa, pozorów. Dla większości młodych ludzi hip-hop jest swoistym „pojemnikiem” na wartości, których poszukują w okresie adolescencji, a także po prostu protest-songiem – „krzykiem duszy” młodego pokolenia. Nastolatkowie dość powszechnie utożsamiają się głównie z ideami głoszonymi w tekstach, rzadziej przejmują inne wizualne znaki subkultury. Te raczej są – według nich – przejawem mody i nie służą ekspozycji prawdy o nich samych. Tymczasem współcześni raperzy przez środki masowego przekazu i kanały społecznościowe stają się także „influencerami” stylu życia czy kreatorami nowego języka. Adam „Łona” Zieliński mówił kiedyś w wywiadzie: „Doskonale wiem, że najprawdopodobniej świata nie zmienię, ale uważam, że powinnością autora jest wierzyć – nawet jeśli to naiwna wiara – iż wpływa na rzeczywistość, a jego słowa mają znaczenie. W obliczu pewnych spraw należy po prostu zabrać głos”. Dlatego przedsięwzięcia takie jak „Hip-hop Druga Szansa” są niezwykle cenną formą oddziaływania społecznego i edukacyjnego. Stwarzają przestrzeń do interakcji. Dają atrakcyjną możliwość komunikowania siebie, swojego zagubienia, bólu, rozterek, postrzegania z innej perspektywy i w innej roli. „Zapasy” z życiem, o których opowiadają młodzi ludzie, zmiana perspektywy, refleksja nad wypowiadanym słowem – to wielki potencjach tego gatunku. Kolejny pozytyw widać w jego nośności społecznej. Rap okazał się twórczością zaangażowaną, o czym dobitnie świadczy ponadpokoleniowa, a nawet „ponadmainstreamowa” akcja HOT 16 Challenge 2. Nagranie szesnastu wersów pod dowolny podkład i nominowanie do inicjatywy kolejnych osób, które powinny stworzyć swój utwór w 72 godziny, przyczyniło się zbiórki funduszy na walkę z pandemią, zbudowało zaangażowaną społeczność.
Nie łudźmy się, nie jest to trwała wspólnota. Po akcji wszyscy przystąpili do swoich codziennych zadań, ale uświadomiło to nam, jak duży jest potencjał dobra i jak na wiele osób można liczyć. W czasach, gdy wszystko jest płynne, ruchome i niepewne, warto dawać sobie i innym kolejną szansę, aby być po prostu dobrym człowiekiem. Tak naprawdę jedynie to się liczy…
*Zapis wywiadu udzielonego Przemysławowi Kacy – społecznikowi, pedagogowi, twórcy projektu „Hip-hop Druga Szansa” przez Annę Wileczek – badaczkę języka, dyskursu i kultury młodzieży, którego obszerne fragmenty zostały zamieszczone w książce: „Sny z Betonu” (Emiteo: Słupsk 2021) https://sny.emiteo.pl/.